Dublin, 1880 r. Znany fotograf portretujący zmarłych Brock Blennerhasset próbuje ożywić swoją działalność z pomocą siostrzenicy Nancy Vickers i zbyt entuzjastycznego nowego asystenta Conalla Molloya.
Główny bohater serialu kostiumowego „Fotograf śmierci” („Dead Still”) ma niezwykle oryginalny zawód: pośmiertna fotografia. Ta praktyka w formie, którą możemy oglądać na ekranie Epic Drama, była szczególnie popularna w Wielkiej Brytanii oraz USA w drugiej połowie XIX wieku. Na czym polegał fenomen zdjęć post-mortem?
W czasach, gdy w kieszeniach i torebkach nosimy nośniki z kilkudziesięcioma tysiącami fotek, pośmiertna fotografia prezentowana w tym niezwykle ciekawym serialu kostiumowo-kryminalnym, wydaje się zdecydowanie romantyczna. Nawet jeśli ze współczesnej perspektywy również nieco turpistyczna.
„Fotograf śmierci”: gdy zrobienie zdjęcia było wyzwaniem
Nie trzeba być dinozaurem, by pamiętać czasy, gdy zrobienie zdjęcia było prawdziwym wyczynem. Aparaty cyfrowe zaczęły masowo pojawiać się na rynku po 2000 roku. Smartfony robiące zdjęcia – kilka lat później. Z dzisiejszej perspektywy bieganie do fotografa i skrupulatne liczenie każdej klatki filmu wydaje się sporym wyzwaniem. To nic w porównaniu z zabiegami, jakie musieli wykonywać fotografowie w czasach wiktoriańskich. Drogi sprzęt, skomplikowane procedury, wysokie ceny oraz kruchość materiałów, wreszcie: konieczność jak najmniejszych ruchów u pozującego.
Zwłaszcza ten ostatni punkt sprawia, że – jakkolwiek mrocznie to nie zabrzmi – pośmiertna fotografia raczej nigdy nie wyszła nieostra. Rodziny nieboszczyków wydawały niemałe pieniądze na ostatnie – a często i pierwsze zarazem – uwiecznienie wizerunku bliskiego. W XIX wieku wysoka śmiertelność, zwłaszcza wśród dzieci, sprawiała, że fotografia post-mortem bywała jedyną możliwością na zachowanie wizerunku danej osoby na dłużej. „Dead Still” to nie horrory o duchach, ale przez tak osobliwy temat związany ze zmarłymi, możemy dopatrywać się w serialu elementów, jakich nie powstydziłby się dobry thriller psychologiczny.
„Fotograf śmierci”: fotograf bywa ważniejszy od księdza
Główny bohater serialu „Fotograf śmierci”, Brock Blennerhasset, poprzez swoją oryginalną profesję realizuje jedną z podstawowych ludzkich potrzeb: trzymania się życia jak najdłużej. Pośmiertna fotografia były dla rodziny ostatnim sposobem na zachowanie pamięci o zmarłym. Jak podkreślają historycy fotografii, gdy stwierdzano zgon, często to fotograf (a nie lekarz czy ksiądz!), był wzywany jako pierwszy. To najlepiej świadczy o znaczeniu pracy głównego bohatera „Dead Still”. Jego zajęcie pełne jest ciekawych psychologicznych niuansów wartych zgłębienia. Najlepiej na ekranie Waszego telewizora!
Premiera nowego serialu „Fotograf śmierci” już w środę 21 października o 21:30 na kanale Epic Drama.
Autorka tekstu: Paulina Grabska