„Dom obietnic”: obiecujemy godnego następcę „Babylon Berlin”

„Dom obietnic”: obiecujemy godnego następcę „Babylon Berlin”

„Dom obietnic” to historia miłosna i dramat historyczny w jedynym. Niemożliwa miłość, której bohaterami są sprzedawczyni reprezentująca najniższe klasy społeczne oraz z pozoru ubogi pianista. Wszystko polane sosem „Babylon Berlin” i „The Grand Budapest Hotel”. Taki właśnie jest serial „Dom obietnic” („The House of Promises”), który od 10 września można oglądać na antenie Epic Drama. Włącz „Dom obietnic”, by sprawdzić, jak konfrontują się marzenia i rzeczywistość!

„Dom obietnic” to historia, w której centrum znajduje się niemożliwa miłość. Dramat romantyczny rozpoczyna się w 1928 roku w Berlinie. Do stolicy przybywa pochodząca z najuboższej klasy społecznej Vicky (w tej roli rewelacyjna debiutantka Naemi Feitisch, zapamiętajcie tę twarz). Dziewczyna podąża śladami swojej znajomej ze wsi, Doris. Z listów tej ostatniej wynika, że prostej wieśniaczce udało się pokonać podział klas i teraz prowadzi w Berlinie bardzo udane życie, pracując jako aktorka. Nic bardziej mylnego…

Sprzedawczyni i pianista – recepta na niemożliwą miłość

Vicky spotyka na swojej drodze przedsiębiorczą Elsie. Ona doskonale zna reguły, jakimi kierują się klasy społeczne i życie w wielkim mieście. Bieda oraz przemoc panują na każdym kroku. Kobiety przypadkiem trafiają na uroczego Harry’ego. Młody pianista szybko interesuje się kobietami, szczególnie Vicky. Tak rozpoczyna się historia miłosna, która nie ma szans na spełnienie. 

Vicky i Elsie dzięki determinacji zdobywają pracę w luksusowym domu towarowym Jonass. Tytułowy „Dom obietnic” dla wielu młodych kobiet jest szansą na większą niezależność. Sprzedawczyni wciąż musi zważać na podział klas, jednak z takim zawodem ma większe szanse na przetrwanie w miejskiej, brudnej dżungli. 

Szybko dowiadujemy się, że uroczy pianista Harry to nikt inny jak syn szefa domu Jonass, porucznika Arthura Grünberga. Klasy społeczne i przepaść między nimi to jedno. „Dom obietnic” pokazuje, że nawet majętni ludzie mogą mieć kłopoty, bo mogą paść ofiarami antysemityzmu. W takich warunkach relacje rodzinne komplikują się coraz mocniej, a niemożliwa miłość nieuchronnie zamienia się w dramat romantyczny.

„Dom obietnic” – dramat historyczny idealny dla fanów „Babylon Berlin”

Na samym początku porównałam „Dom obietnic” do „Babylon Berlin” nie tylko ze względu na tę samą ekipę producentów. Obie produkcje pokazują cienie i blaski Berlina lat XX. To bardzo fascynujący czas w tragicznej historii tego miasta. Mam wrażenie, że wciąż jest za mało produkcji opowiadającym o tym okresie. Twórcy z pewnością nie decydują się często na pokazywanie tej dekady chociażby z powodów logistycznych. Ciężko jest znaleźć plenery, które adekwatnie oddadzą klimat tamtego miejsca i kontekst historyczny. Na szczęście, twórcy serialu „Dom obietnic”, wpadli na genialny pomysł, by wykorzystać lokalizację znaną z hitu Wesa Andersona „The Grand Budapest Hotel”. Filmowy hotel, czy w tym przypadku „Dom obietnic”, to nic innego jak dawno centrum handlowe z miejscowości Görlitz, połączonej z polskim Zgorzelcem. Sam budynek rozbudza wyobraźnię nie tylko z zewnątrz, ale i w środku – gdzie założeniem właściciela ma być brak podziałów na klasy społeczne. 

Co zostanie z tej utopijnej wizji? O tym najlepiej przekonać się, oglądając serial „Dom obietnic”. Mnie szczególnie zaintrygowała historia miłosna. Gdy sprzedawczyni dowie się, że biedny pianista nie jest tym, za kogo go uważała, na pewno będziemy mogli podziwiać na ekranie istny dramat romantyczny. A może można pomarzyć, że niemożliwa miłość okaże się realna? 

Marzenia i rzeczywistość – tym stoi niemiecka produkcja „Dom obietnic”. Gdy włączycie nowy odcinek w każdą niedzielę od 10 września na antenie Epic Drama, obiecuję, że nie oderwiecie się od telewizora. Ten dramat historyczny oraz historia miłosna sprawią, że zniknie dylemat, co oglądać dziś wieczorem, a niedziela wieczór stanie się Waszą ulubioną porą tygodnia.


Autorka tekstu: Paulina Grabska