„Wizyta inspektora”: jak najlepsze filmy romantyczne… do czasu

„Wizyta inspektora”: jak najlepsze filmy romantyczne… do czasu

Wszystko zaczyna się jak najlepsze filmy romantyczne i filmy kostiumowe w jednym. Bogata rodzina świętuje zaręczyny córki. Co może pójść nie tak? Tytułowa „Wizyta inspektora” sprawia, że naprawdę wszystko…

Wizyta inspektora” (tytuł oryginalny: „An Inspector Calls”), adaptacja sztuki J.B. Priestleya, rozpoczyna się niczym najlepsze filmy romantyczne. Zamożna rodzina Birlingów świętuje zaręczyny córki Sheili z Geraldem Croftem. Nie dość, że młodzi się kochają, to jeszcze ich związek ma szansę połączyć zwaśnione rody. Rodziny Birlingów i Croftów prowadzą konkurencyjne interesy. Sielankowy wieczór burzy wizyta inspektora Goole’a. Funkcjonariusz zaczyna wypytywać o dziewczynę, która popełniła samobójstwo. Początkowo każdy z bohaterów twierdzi, że nie ma z nią nic wspólnego. Wraz z kolejnymi informacjami na temat denatki, okazuje się, że każdy w pokoju ma jakieś powiązanie z dziewczyną. Emocje wzrastają.

„Wizyta inspektora”: potencjalna komedia romantyczna zmienia się w dramat psychologiczny

W tym momencie potencjalna komedia romantyczna przeradza się w dramat psychologiczny. Rozegrany w jednym pokoju, w trakcie jednego wieczoru. Podobnie jak najlepsze filmy psychologiczne, „Wizyta inspektora” stopniowo odsłania słabości i sekrety poszczególnych bohaterów. Dramat jednostki to doskonały pretekst, by opowiedzieć o nierównościach społecznych, klasowych oraz walce o poprawę bytu. O tragedii dowiadujemy się bardzo szybko. W kolejnych minutach „An Inspector Calls” odkrywamy, co do niej doprowadziło.

Wizyta inspektora” ukazuje dramat psychologiczny w następującej postaci: choć żaden z bohaterów nie pociągnął za spust czy nie zadał śmiertelnego ciosu, to w pewnym sensie przyczynił się do pogorszenia i tak niezbyt korzystnej sytuacji młodej kobiety. A w konsekwencji – do jej śmierci. Ci, którzy uważają się za elitę i są pierwsi do prawienia morałów, sami mają mnóstwo na sumieniu. Choć całość jest opakowana w film kostiumowy, a akcja dzieje się w 1912 roku, główny problem jest jak najbardziej współczesny. Brak współczucia i empatii może doprowadzić do tragicznych konsekwencji.

„Wizyta inspektora”: morał o współczuciu i empatii

W trakcie seansu filmu „Wizyta inspektora” nie sposób nie zadać sobie pytania o tytułowego bohatera. Czy jest również uwikłany w tę sprawę? Dlaczego tak drąży temat? Czemu kreuje się na jeden wielki chodzący wyrzut sumienia? Odpowiedzi na to pytanie zdecydowanie najlepiej poznać, decydując się na seans „An Inspector Calls” w sobotę 21 listopada o 21:30 na kanale Epic Drama. 

 

Autorka tekstu: Paulina Grabska